Ten król był nagi, czyli dlaczego warto mieć swoje zdanie

Opublikowany 2015/09/05

Co mają wspólnego klasyczny eksperyment z psychologii, baśń Andersena, sławny piłkarz, wirtuoz skrzypek i pewien mniej znany młody człowiek? 

Chyba większość z nas zna baśń Hansa Christiana Andersena „Nowe szaty cesarza”. Do pewnej krainy, gdzie mieszka bardzo próżny król, przybywa para oszustów. Przekonują oni monarchę, że posiadają tkaninę o niesamowitych wręcz właściwościach. Jakież to właściwości? Otóż tylko ten może ją zobaczyć, kto nadaje się na swój urząd i nie jest głupi.

Władca z zapałem płaci fałszywym tkaczom za ich pracę. Kiedy szata jest gotowa, król wychodzi na ulicę, by wszyscy go podziwiali. Cóż za piękny krój, mówią jedni. Ależ kolory, wołają inny. Nikt nie odważy się przyznać, że nic właściwie nie widzi. Dopiero jedno z dzieci krzyczy: Ależ ten król jest nagi!

Baśń? Oczywiście! Ale czy tak daleka od rzeczywistości?

 

Nie tak dawno w Madrycie i trochę dawniej w Waszyngtonie

Przyjrzyjmy się czemuś nieco bardziej współczesnemu. Jeżeli jesteście fanami futbolu pewnie wiecie, że po sieci krążył ostatnio filmik z żartem autorstwa znanego piłkarza Cristiano Ronaldo. Słynny sportowiec przebrany za bezdomnego pokazuje swoje popisowe triki pośród starych kamienic Madrytu. Żongluje piłką, łapie ją na plecy, na głowę, drybluje... Słowem robi wszystko to w czym jest naprawdę dobry (a mówię to jako zagorzała fanka FC Barcelona!).

Czy po środku Madrytu, gdzie Real Madrid to właściwe nie klub piłkarski a religia, ktoś rozpozna mistrza?

Zakonspirowany Ronaldo próbuje nawiązać kontakt z przechodniami. Proponuje nawet swój numer jakiejś dziewczynie, ale ta ze śmiechem odmawia (z perspektywy czasu pewnie żałuje tej lekkomyślności!). Kilka osób decyduje się pokiwać z obdartusem, ale dopiero jeden chłopiec naprawdę angażuje się w grę.

Ale co to? Bezdomny wyciąga z kieszeni flamaster i zaczyna pisać coś na piłce.

- Jak się nazywasz? - pyta chłopca.

- Nicolas – odpowiada tamten nieśmiało.

Menel zdejmuje sztuczne wąsy i włosy. Ronaldo! Krzyk, poruszenie, ekscytacja. Błyskają migawki aparatów. Jak na zawołanie wszyscy wyciągają telefony, żeby upolować jak najlepsze ujęcie. Toż to król!

Film nakręcony przez Ronaldo i jego ekipę funkcjonuje w sieci, jako dobry żart i bije rekordy popularności. Nie jest to jednak jedyny tego typu eksperyment.

Kilka lat wcześniej, w 2007 roku, Gene Weingarten reporter The Washington Post, postawił sobie pytanie: „czy jeden z najlepszych amerykańskich muzyków przebije się przez mgłę godzin szczytu?”. Artykuł Pearls Before Breakfast został w 2008 roku odznaczony nagrodą Pulitzera. 

W czym rzecz?

Waszyngton. Piątkowy poranek. Zatłoczona stacja metra L’enfant Plaza. Tłumy ludzi pędzą do pracy, szkoły, na studia. Część próbuje swojego szczęścia, kupując bilet na loterię. Gdzieś na obrzeżach świadomości muzyka. A, to tylko jakiś uliczny grajek. Nic szczególnego.

Nic szczególnego? Ten grajek to Joshua Bell, wirtuoz skrzypiec. Za posłuchanie jego występu w filharmonii trzeba zapłacić nawet kilkaset dolarów. Bell gra na wartym kilka milionów dolarów instrumencie pochodzącym z osiemnastego wieku.

Czy ktokolwiek poznał się na talencie wybitnego muzyka?

Pewnie domyślacie się już, że było z tym krucho. Zaledwie kilka osób poświęciło chociaż chwilę, żeby posłuchać. 

Dlaczego nikt nie poznał się na talencie Cristiano Ronaldo i Joshuy Bella? Gene Weingarten stawia sobie pytanie, które męczyło filozofów od stuleci: czy jeżeli Bell grał pięknie, ale nikt tego nie zauważył, to czy to była naprawdę piękna gra?

Ja nie będę próbować na to pytanie odpowiadać (choć jest bardzo intrygujące, prawda?). Nie będę też umniejszać umiejętności Cristiano Ronaldo i Joshuy Bella (obaj są przecież niezwykle utalentowani!). Spróbuję natomiast zastanowić się, dlaczego nikt ich nie rozpoznał.

W psychologii społecznej znajdziemy kilka teorii, które mogą posłużyć próbie odnalezienia odpowiedzi na to pytanie (a przy okazji wyjaśnią również, co to wszystko ma wspólnego z tytułem naszego postu).

 

Po najmniejszej linii oporu.

Ale zacznijmy od komputera! Co się dzieje, jeżeli uruchomimy zbyt wiele programów na raz? Zgadza się. Pamięć operacyjna jest zajęta i wszystko działa, bardzo, bardzo wolno. Podobnie jest z naszym mózgiem i procesami poznawczymi, które w nim zachodzą. Nie możemy uruchomić wszystkich w jednym momencie, bo żaden nie działałby dobrze. Zamiast tego skupiamy się na tych sprawa i bodźcach, które uznajemy za ważne.

Czy dokładna analiza każdego ulicznego grajka albo chłopaka kopiącego piłkę zawsze jest priorytetem?  Nie pytam, czy powinna, pytam szczerze, czy jest (a do tego, czy powinna jeszcze za chwilę wrócimy).

Jeżeli dany bodziec nie zostanie uznany za istotny, nasz mózg za wszelką cenę będzie starał się ułatwić sobie pracę i zwolnić miejsce na inne procesy. W przypadku nowopoznanych osób pomagają nam schematy i kategorie, które  worzymy na podstawie wcześniejszych doświadczeń. Na przykład: w naszym życiu spotkaliśmy tylu i tylu meneli. Zachowywali się tak i tak. Kiedy więc spotkamy kolejnego człowieka, którego przyporządkujemy do tej kategorii, automatycznie przypisujemy mu pewne cechy.

Ta metoda  ma oczywiście swoje konsekwencje. Schemat, z którego aktualnie korzystamy, działa jak filtr. Czyli? Obserwując osobę przypisaną do danej kategorii (w naszym przypadku ulicznego grajka, czy niechlujnie ubranego chłopaka), dostrzegamy tylko te cechy, których się spodziewamy. Inne, czyli te, które nie pasują do naszego wyobrażenia, mogą zostać zignorowane. Zauważamy więc nieporządny wygląd, ale pominiemy uprzejme (lub przynajmniej neutralne) zachowanie, bo spodziewamy się ordynusa. I tak dalej.

O tak, nasza uwaga może być bardzo wybiórcza! Nie wierzycie? Przypomnijcie mi kiedyś, żebym opowiedziała Wam o eksperymencie z człowiekiem przebranym za goryla!

 

Nic za darmo

Dlaczego więc prawie nikt nie poznał się na pięknej grze Ronaldo i Bella? Jedną z odpowiedzi może być fakt, iż w dużej mierze polegamy (ja i Ty również!) na kategoriach, które ułatwiają nam funkcjonowanie w świecie społecznym.

Mówię „ułatwiają”, ponieważ faktycznie tak właśnie jest. W mgnieniu oka wiemy, jak zachować się w nowej sytuacji, bo bazujemy na doświadczeniu. Niestety, jak to zwykle w życiu bywa, nic za darmo. Schematy i kategorie, które sobie tworzymy mogą prowadzić do stereotypów i uprzedzeń. Stąd zaś jest już bardzo blisko do wielu problemów społecznych.

Jaki płynie z tego morał? Nie rzucajmy naszych schematów i doświadczeń w kąt (to z resztą byłoby bardzo trudne, o ile nie niemożliwe). Wielokrotnie się nam przydają. Pamiętajmy jednak, że i bywa, że ograniczają nam pole widzenia (filtry!). Pozostańmy otwarci, żeby nie przegapić tego, co na wyciągnięcie ręki.

 

Co będzie jeżeli im się nie spodobam?

Kiedy Gene Weingarten rozmawiał z Joshuą Bellem już po eksperymencie w metrze, skrzypek powiedział coś ciekawego. Otóż wirtuoz porównał swoje odczucia podczas koncertu w filharmonii i na stacji metra.

Jeżeli grasz dla ludzi, którzy kupili bilet, jesteś już uprawomocniony. Nie mam [tam] wrażenia, że muszę zostać zaakceptowany, już jestem zaakceptowany. Tu [w metrze] była myśl: Co jeżeli im się nie spodoba, jak gram?” Joshua Bell

No właśnie! Nie od dziś wiadomo, że wierzymy ekspertom (a także ludziom, których uważamy za atrakcyjnych, jeżeli już o to chodzi!). Widzimy to na co dzień, oglądając reklamy w telewizji (pan w kitlu musi się znać!), czy przeglądając kolorowe pisma (ta piękna aktorka używa tego kremu, muszę go mieć!).  

 

Ten król był nagi

Eksperci ekspertami. Nie tylko ich opinia jest dla nas ważna i wpływa na nasze zachowanie. Przypomnijcie sobie sytuację, kiedy panował szał na jakiś film. Wielkie dzieło, krytycy filmowi zachwyceni, znajomi oczarowani. Pochwały z każdej strony. To po prostu trzeba zobaczyć!

Trzeba to trzeba. Poszliście do kina. Klapa? W ogóle wam się nie podobało, a więc jesteście jedynymi, którzy widzą, że król jest nagi. Świetnie. Tylko co teraz? Przyznać się? A co jeżeli tylko ja nie zrozumiałam, dlaczego ten film to takie dzieło? Skoro wszyscy uważają...

Zanim powiemy coś więcej, spójrzcie na rysunek poniżej. 

Co z tym wszystkim mają wspólnego te linie? Już Wam mówię.

Macie przed sobą eksperyment, który został uznany w psychologii za klasyczny. To tak, jak The Rolling Stones, Aerosmith, czy The Doors dla rocka. Przeprowadził go Solomon E. Asch w latach pięćdziesiątych, aby zademonstrować wpływ grupy na jednostkę.

Na czym to polegało?

Uczestnik myślał, że bierze udział w eksperymencie razem z grupą innych osób. W rzeczywistości zaś pozostali byli wspólnikami Ascha. Całej grupie pokazano linie, które widzicie powyżej. Pytanie brzmiało: Która z linii po prawej stronie (A, B, czy C) jest tej samej długości, co linia po lewej stronie.

Dość łatwe zadanie, prawda? Odpowiedź, że jest to linia C wydaje się oczywista. Co się jednak stanie, kiedy wszyscy pozostali stwierdzą, że prawidłową odpowiedzią jest linia B? Zmienilibyście zdanie?

Wydaje się, że nie. Wyniki eksperymentu pokazują jednak jednoznacznie, że zdecydowana większość uczestników badania, zmieniała zdanie pod wpływem tego, co powiedziała większość – a więc podawała odpowiedź, która w oczywisty sposób była nieprawidłowa.

Wniosek płynie z tego taki, że bywamy niezwykle podatni na to, co mówi większość.

Zawsze? W dalszej fazie eksperymentu Asch ustalił między innymi, że obecność „sprzymierzeńca” znacznie zmniejsza wpływ większości na nas. Jeżeli druga osoba nie zgadzała się z odpowiedzą podawaną przez resztę, prawdziwi uczestnicy również trzymali się swojego zdania i nie ulegali.


Ten król był nagi 2.0

Eksperyment Ascha przeprowadzony był „na poważnie” i w sposób naukowy. Spójrzmy jednak na coś nieco zabawniejszego. Kolejny internetowy żart, który jednak wpisuje się w to, o czym przed chwilą mówiliśmy.

W 2012 roku pewien młody człowiek ze Stanów Zjednoczonych postanowił sprawdzić, czy uda mu się wmówić wszystkim, że jest znanym celebrytą. A więc zrobił coś odwrotnego niż Cristiano Ronaldo oraz nagrodzony Pulitzerem Gene Weingarten wraz z wirtuozem Joshuą Bellem.

Brett Cohen ubrał się odpowiednio, wynajął dwóch postawnych ochroniarzy i poprosił kilku znajomy, aby udawali paparazzi.

Czy mu się udało kogoś przekonać, ze jest sławny? Sami zobaczcie!

Jak widzicie w krótkim czasie kolejni mieszkańcy Nowego Yorku z wielkim przekonaniem opowiadali, że słyszeli najnowszy singiel Bretta, lub też widzieli go w świetnym filmie. Innymi słowy, nikt nie zauważył, że król jest nagi...

 

Kilka słów na koniec

Możemy się śmiać, czy żartować, pamiętajmy jednak o tym, żeby nie bać się wyrazić swojej opinii! Warto wyjść poza schematy i nie dać się większości.

Pozwólcie, że zostawię Was z cytatem, który bardzo mi się spodobał:

 

Wszystko co słyszymy jest opinią, nie faktem. Wszystko, co widzimy jest punktem widzenia, nie prawdą.” Marek Aureliusz

 


Literatura, materiały w Internecie, bibliografia rozszerzająca:

Baron, R.A. & Byrne, D. (2004). Social Psychology. Boston: Pearson.

Asch, S.E. (1955). Opinions and social pressure. Scientific American, 193(5), 31-35

“Pearls before Breakfast” Gene Weingarten (w The Washington Post)

 

Image of chess courtesy of zirconicusso at FreeDigitalPhotos.net